środa, 7 października 2009

Donaldymisje

Jak już wszystkim zapewne wiadomo, dzisiaj w Rządzie odbyła się niespodziewana w skutkach wizyta św. Mikołaja konferencja Donalda Tuska który obdarował prezentami dymisjami kilku ministrów oraz szefa CBA.

Tym samym grono zdymisjonowanych w tym tygodniu osób wygląda następująco:
Zbigniew Chlebowski
Mirosław Drzewiecki
Andrzej Czuma
Adam Szejnfeld
Grzegorz Schetyna
(warto dodać, że ten ostatni jako jedyny naprawdę dostał prezent, w postaci rekomendacji na funkcję szefa klubu PO)

Plus niezrozumiałe dla mnie przeniesienie do Sejmu z Kancelarii Premiera następujących panów:
Sławomir Nowak
Paweł Graś
Rafał Grupiński
(niektórzy twierdzą, że cała akcja została stworzona tylko po to, by Ci mili panowie pilnowali najbardziej obdarowanego z poprzedniej piątki)

Do tego jeszcze Donek rozpoczął procedurę odwołania Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa CBA. I o ile poprzednie wydarzenia są dziwne, o tyle to jest już totalnym kosmosem, uwzględniając, że premier chce go zdymisjonować w ciągu tego tygodnia jeszcze.

I w ten sposób moglibyśmy nakręcić niesamowitą komedię, która w kinach w USA stałąby się niewątpliwie hitem: Jest sobie jakieś państwo, wszystko ładnie, pięknie, nagle biuro, mające wykryć korupcję, wykrywa ją w obecnym rządzie, tj. należycie spełnia swoje zadanie. I tu rozpoczyna się zabawa: główny podejrzany (zwany nie bez powodu premierem) zaczyna pociągać za sznureczki, by główny oskarżyciel (szef owego biura) nagle stał się głównym oskarżonym. I tylu tych głównych się pojawia, że aż się robi wielkie g... wiadomo co. Reakcja społeczeństwa jest mieszana, więc żeby podgrzać atmosferę, premier zaczyna rozdawać prezenty, o których już wspominałem, po czym rozpoczyna tajną nagłośnioną operację "Uwolnić orkę" "Zdymisjonować szefa biura". Akcja ma trwać tydzień. Niestety, lub na szczęście, do akcji wkracza Mały Książę (w tej roli prezydent), który zgodnie z ustawą, nowelizacją do ustawy, nowelizacją do nowelizacji ustawy, nowelizacją do nowelizacji do nowelizacji ustawy i tak dalej otrzymał prawo do podejmowania decyzji w czasie bliżej nieokreślonym. Korzystając z tejże możliwości, Mały Książę wyjeżdża za granicę, jednak jest po stronie głównego oskarżyciela=głównego oskarżonego, w rządzie dochodzi do roszady stołków (brzmi idiotycznie, ale prawdziwie), główny podejrzany podejmuje działania na własną rękę... a reszty fabuły nie trzeba się domyślać, ani oglądać w kinie, wystarczy obejrzeć wiadomości każdego dnia. Takiego scenariusza, to nawet Polański by się nie powstydził. A ma się czego wstydzić... Ale o tym może innym razem ;)

Fakt faktem, Tusk jeszcze niedawno (gdy Prezydent chciał się spotkać z członkami Rządu) bał się, że Kaczyński urządzi z tego spotkania kampanię prezydencką. Dziś całą Polska ujrzała, że po prostu bał się, że nie zrobi tego pierwszy, więc dziś postanowił sobie "zaklepać" niejako miejsce.Wszak premierowi bycie pierwszym się należy...

Jak długo pozostanie na pozycji tego pierwszego, zarówno jeśli chodzi o aferę hazardową, jak i o posiadanie władzy (czy to wykonawczej, czy ustawodawczej), czas pokaże...

Cytując głównego oskarżonego: "Mimo wszystko Prawda zwycięży". Oby...

czwartek, 24 września 2009

Angela? YEAH!

Nie wiem, czy już to widzieliście, czy nie, ale ja to widziałem. I uznałem, że muszę się tym podzielić ;)


Każde zdanie Angeli Merkel jest podsumowane gromkim "YEAH!". Z zachwytu? W geście poparcia? A gdzie tam :P

Wiec w Hamburgu stał się politycznym FlashMobem, podczas którego przeciwnicy Anielskiej Kanclerz próbowali zirytować przewodniczącą CDU okrzykami po każdym jej zdaniu. Pomogło? No w tym rzecz, że nie. Merkel się nie ugięła i nawijała dalej. Tak się zastanawiam, jak by na to zareagowali znani Polacy:

Leszek Balcerowicz: Dobre rządzenie jest generalnie trudne. oraz Czuję się wyróżniony przez los.
Janusz Palikot: Czekam jak anioł Słowa Bożego dnia, w którym prokuratura ogłosi jaki będzie wynik tego postępowania. oraz Polski kołtun – uliczny, dziennikarski, polityczny – już spluwa na polityka, już go linczuje, już potępia.
Jarosław Kaczyński: Ale Pan bez przerwy to samo, pan nie wytrzymuje, pan rozumie, że siła moich argumentów jest taka, że pan nie ma żadnych szans.
Jan Rokita: Ratujcie mnie! Biją mnie Niemcy! Ratujcie mnie! Ratujcie mnieeee, proszę państwa, państwo są Polakami! Ratujcie mnie!
Donald Tusk: Bezpiecznej Polski nie zbuduje się z ludźmi, dla których nienawiść, obsesja, kompleksy są główną motywacją działania.
i, żeby nie było, że tylko panów cytuję:
Zyta Gilowska: To uwłacza ludzkiej inteligencji! oraz Wychodzę z pracy chyłkiem, bo się boję, że mnie ktoś dopadnie i zacznie molestować o pieniądze.
i gościnnie:
Rychu Peja (Ryszard Andrzejewski): Wiecie, co robić z frajerami? Rozj... w ch...!

(cytaty za: gazeta.pl, pl.wikiquote.org)

Oczywiście, powyższy wykaz należy traktować z przymrużeniem oka ;)
Ale jestem bardzo ciekaw, jak by nasi politycy zareagowali na takie rozochocone towarzystwo...

środa, 16 września 2009

Niestety...

...muszę przyznać rację Little Jacobowi (nie to, że nie chcę, ale to bolesna racja). Odniosę się tutaj do jego ostatniej notki.

Nie tyle dziennikarze schodzą na psy, co ogólnie czwarta władza, mediami zwana... ciągły - za przeproszeniem - burdel w TVP1... wiadomości na żenującym poziomie..

W ogóle idę sobie dzisiaj przez dzielnicę, z teczką pełną CV (tak tak, roboty szukam...), a tu nagle zza zakrętu wyskakuje gość z kamerą i babka z mikrofonem (oho, ekipa z kanału TVK Winogrady - informacje z życia dzielnicy i takie tam pierdółki), podchodzą do mnie i walą mi pytaniem "Czy wiesz, kim był Patrick Swayze?"

Szczerze? Gówno mnie obchodzi kim był, że grał w Dirty Dancing, Północ-Południe czy Uwierz w ducha. Niech sobie grał, gdzie chciał, śpiewał co chciał, tańczył jak chciał... Zmarł? Każdy kiedyś umrze. Nie zabili go, nie zginął w pożarze, tragedii wielkiej nie było. A że umrze szybko to można było przewidzieć, skoro miał raka krtani.

Do czego zmierzam? Co mieszkańców mojej dzielnicy interesuje Patrick Swayze? Po cholerę komu taka sonda osiedlowa/dzielnicowa? Rozumiem sondy typu "czy jesteś za monitoringiem osiedla?", "czy uważasz, że miejsca ze śmietnikami powinny być obmurowane, zadaszone i zamykane na noc?" (mamy śmietniki na kółkach, czasem jakiś idiota jedzie takim przez pół osiedla i zostawia go na środku chodnika) i inne takie... Ale nie, zamiast zająć się ważnymi dla osiedla lub dzielnicy sprawami, biega się po ulicy i pyta się ludzi, co sądzą o Swayzem, który choćby chciał, nie poprawi wizerunku okolicy.

Chaos ma rację: Wydarzenia z okolicy, które powinny być nagłośnione, giną w bełkocie płynącym z miast i państw, które ani trochę nas nie obchodzą. No bo co mnie to, że Kanye West zachował się jak wsiur na rozdaniu jakichś nagród, że Peja zbluzgał jakiegoś gościa na swoim koncercie w Zielonej Górze, albo że Mucha pokazała się z nowym facetem (nawet jakby się z łapką Heyah pokazała, nie ruszyłoby mnie to, że to "łapka na Muchy")...

Dziennikarstwo kuleje, także na szczeblu lokalnym... Czasem żałuję, że jednak wybrałem politologię zamiast dziennikarstwa. Może gdyby ludzie tacy jak Little Jacob, Lux i inni (ja też? nie mnie to oceniać), którzy piszą dla przyjemności, którzy potrafią dobrze pisać, którzy lubią i chcą pisać o tym, co ich nurtuje, o tym co im się nie podoba, którzy poruszają problemy ważne dla swojej okolicy (vide Jacob w ostatniej notce), trafili do redakcji jakichś gazet, telewizji etc., może dałoby się odrodzić media.

Mówiło się, że blogi wyniszczą media. Że dziennikarstwo obywatelskie zniszczy dziennikarstwo znane nam dotąd. Ja natomiast twierdzę, że to nie jest zjawisko wyniszczające, a odbudowujące, ukazujące,że są ludzie, którzy mogliby przywrócić do życia takie gazety, dzienniki, jakie były kiedyś, jakie chcielibyśmy, żeby były... tylko trzeba dać im szansę, docenić ich prace na blogu, zareklamować dobry artykuł/notkę wśród znajomych...

sobota, 8 sierpnia 2009

Kambek!

Tak tak, wielki humbak kambek (z ang. come back). No, czy wielki, to się okaże, ale de facto wracam do blogowania ;)

Pod ostrzał to powinienem dać siebie tym razem. I niech tak będzie!

Wyniki maturalne już znam, przedstawiają się następująco (zainteresowani niech zaznaczą tekst poniżej, cenzura dla tych, którzy mają to głęboko):

USTNE:
j. polski (prezentacja) - 90%
j. angielski (podst.) - 85%
PISEMNE:
j. polski (podst) - 69%
j. angielski (podst.) - 98%
wos (podst.) - 69%


Z takimi wynikami postanowiłem pójść na studia. Ba!, dostałem się ;) politologia, zaocznie. Także w najbliższym czasie, o ile mi się będzie chciało (oby), będę pewnie głównie marudzić blogować o polityce. Jak będzie w praktyce, czas pokaże...

Wypadałoby zresztą zacząć pisać sensownie już teraz. Wśród Polaków znany jest (tu i ówdzie) Martin Lechowicz - facet, który potrafi zaśpiewać piosenkę o tym, co go boli - czy to o opóźnieniach w jeździe PKP, czy też o Łukaszu Podolskim, który sprzedał mecz chciał grać dla Polski... Ale nie o Martinie chciałem pisać. Trafiłem dziś na podobne dzieło.

Jest taki kanadyjski zespół country, Sons of Maxwell, fajną muzę grają. Rok temu lecąc samolotem linii United Airlines, podczas międzylądowania (tudzież przesiadki) w Chicago odkryli, że obsługa bagaży zamiast je odkładać, niemal nimi rzuca. Efekt - zniszczona gitara Dave'a Carrolla, lidera grupy. Linie lotnicze zwalały winę z osoby na osobę, zrozpaczony Dave sam musiał wydać 1200$ na naprawę swojej gitary Taylor. Na początku lipca b.r. Dave umieścił na Youtubie teledysk do swojej piosenki, nagranej specjalnie z tej okazji: "United Breaks Guitars". Efekt - ponad 4,5 miliona wyświetleń, a przedstawiciele linii lotniczych poczuli się do odpowiedzialności i zgłosili do niego. Zapraszam do obejrzenia i posłuchania - jak dla mnie bomba, ale uprzedzam, że lubię country, więc zawyżam ocenę :P



PS. Przepraszam za tego humbaka, nie mogłem się powstrzymać :)
PS2. Jak kogoś drażnią moje głupawe poskreślane docinki (no właśnie), niech mi zwróci uwagę, postaram się poprawić ;)

czwartek, 28 maja 2009

Wojna na spoty trwa!

Z ostatniej chwili ;)

Śmieszna sprawa cytować samego siebie, i to jeszcze w tym samym dniu ;) No ale... Dziś pisałem, o wojnie na spoty, nawet stwierdziłem, że (i tu cytat) "wątpię, żeby trzecia partia się dołączyła do wojny"... Wprawdzie trzecia partia nie dołączyła, ale uciśniony lud miast i wsi aktorzy grający w tym spocie.

Ich zdaniem (i słusznie twierdzą) PiS wykorzystał ich wizerunek w swoim nowym spocie, bez ich wiedzy i zgody, a tym samym bezprawnie (ironia: Prawo i Sprawiedliwość wykorzystuje coś bezprawnie)... Podobnego zdania jest producent spotu, firma Banana Split.

Efekt? Do sądu wpłynie pozew przeciwko PiSowi, z żądaniem zaprzestania emisji, przeprosin oraz być może rekompensaty pieniężnej. Co na to partia? Twierdzi, że to bezzasadne, i tak samo sama mogłaby pozwać PO za wykrozystywanie wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego.

Osobiście czekam na pozew PiSu przeciwko Platformie ;)

Biurokracja...

Little Jacob narzeka na biurokrację. I ma chłopak rację! Masa latania i czekania za głupimi podpisami, nie tylko w WKU. Ale zauważyłem pewną... hmm... nieścisłość (?), abstrahując od wojska. Zakładając konto w mBanku mamy do wyboru jakąś usługę maklerską też, ale trzeba podać NIP. No to myślę: zapodam do Urzędu Skarbowego wniosek o NIP, potem zrobię konto w banku. Ale patrzę na wniosek, a tam co? Miejsce na podanie numeru konta bankowego, an który będą przesyłane nadpłaty... Czyli najpierw trzeba mieć konto. Przynajmniej wypadałoby. Trochę bez sensu to wszystko... Ja wiem, że mogę albo numer konta podąć później, albo założyć konto bez tej usługi maklerskiej, i potem ją sobie "dorobić"... Ale nie można tak po prostu, od razu, załatwić wszystkiego co się chce?

Z WKU jest w sumie tak samo. 2,5 godziny przesiedziałem w poniedziałek na komisji lekarskiej i wojskowej. W oczekiwaniu, aż będą nas wywoływać, mogliśmy oglądać film. I tu Wojsko Polskie się wybitnie postarało, jeśli chodzi o dobór filmów. Konkretnie jednego, bo na więcej się nie załapałem. Nie wiem, czy tylko mnie się tak wydaje, ale moim zdaniem "Potop" to chyba nie jest film, który może nas zachęcić do zostania wojakami jak Szwejk, albo chociaż umilić czas. No, ale wracając do meritum, 2,5 godziny czekałem, żeby się dowiedzieć, że dostałem kategorię A oraz - że z racji tego a tego - zostaję przeniesiony do rezerwy. Ale - uwaga - muszę się i tak stawić za 2 tygodnie (a w moim przypadku dwa i pół, bo w czwartek będzie Boże Ciało, w piątek robią sobie wolne), żeby dostać durną piecząteczkę w rubryce "Przeniesiony do rezerwy". Wiedzieli to już wczoraj, ale potwierdzą za kilkanaście dni? Coś się może zmienić przez ten czas?

Na pocieszenie dla przeciwników tej biurokracji polecam ten fragment z "Dwunastu prac Asterixa", a mianowicie jak to Asterix zwalczył biurokrację (5:10 się kończy urywek, który mam na myśli):


U nas to chyba nie przejdzie (spróbować można, ale nie polecam)... I sorry, za trzy notki dziś, ale jutro wyjeżdżam na weekend, więc trzeba stworzyć pozory :P

Eurowybory once again!

Nie, nie, nie mamy przecieków o wyniku wyborów... to nie test gimnazjalny. Tutaj wszystko jest w porządku. No, prawie..


foto: http://gmina.slupca.pl

Najprawdopodobniej w trakcie trwania tej kadencji wejdzie w życie Traktat Lizboński, który daje nam 1 eurodeputowanego gratis. I z 50 wychodzi 51. Tyle, że nikt nie wpadł na to, żeby wyłonić teraz 51 posłów, i jednego z nich zrobić obserwatorem, a potem zostałby automatycznie posłem. Nie, u nas wybierzemy 50 osób. A z tą jedną będzie zonk. Przepisy tego nie regulują, a chyba już za późno na nowelizowanie ustaw...

Także jest szansa, że będziemy mieli jeszcze jedne wybory, w których wybierzemy jeszcze jednego dzielnego woja europosła, który dołączy do tych 50, wybieranych za 10 dni. No chyba, że Trybunał Konstytucyjny coś wymyśli, albo ktokolwiek inny mądry coś zdziała. Pożyjemy, zobaczymy...

Wojna na spoty? Why not!

Ostatnio oglądaliśmy nowe dzieło Prawa i Sprawiedliwości, które "ukradło" PO człowieka - aktorkę ze spotu. Pani Anna Cugier-Kotka wystąpiła kiedyś w kampanii PO, teraz - u ich rywali. I podczas, gdy wielu myślało, że to już koniec, okazało się, że to dopiero początek! Teraz PO kradnie ludzi PiSu. I to nie byle kogo!


Chociaż tego, że Platforma wykorzysta wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, można się było spodziewać. Teraz z niecierpliwością czekam, aż albo PiS uzyska zgodę na wykorzystywanie tego, albo aż wyłapie jakąś wpadkę językową Tuska, albo wreszcie wpadnie na to, że zamiast tracić kasę na wbijanie gwoździ do trumny rywala, lepiej zainwestować w jakiś łom, żeby samemu ze swojej się wydostać.

Bo wątpię, żeby trzecia partia się dołączyła do wojny. Chyba, że coś przeoczyłem... w końcu naza polityka jest... no, bez komentarza...

niedziela, 24 maja 2009

Włamanie w dobrej wierze?

Żeby nie było, że tylko o polityce... ;) choć temat trochę się tego tyczy...

Szofer Buckingham Palace wpuścił na teren rezydencji Królowej Elżbiety dwóch dziennikarzy. Jeden z nich nawet przejechał się bentleyem :) Panowie sprytnie podali się za zamożnych przedsiębiorców z Dalekiego Wschodu, i dając 1000-dolarową zaliczkę szoferowi dostali się bez problemu do środka. Nawet strażnik w budce nie przejął się nimi zbytnio (może trwał w bezruchu, bo liczył na to, że uścisną mu dłoń, jak Obama). Sama Królowa była wtedy ponoć w domu, więc teoretycznie mogli dokończyć niespodziewaną wizytę, wypić herbatkę z Jej Królewską Mością i wyjechać nie wzbudzając podejrzeń. Ostatecznie dziennik przedstawił całe zajście, a teraz Scotland Yard wraz z pałacową ochroną dwoi się i troi, analizując procedury bezpieczeństwa i próbując na przyszłość zapobiec takiej sytuacji. No, bo co się stało, to się nie odstanie, i trzeba patrzeć przed siebie. "Wciąż naprzód i naprzód", czy jakoś tak.

W każdym razie, tak się zastanawiałem, czy w Polsce podobna akcja miałaby miejsce, i jakie byłyby jej konsekwencje. Nie udao mi się znaleźć potwierdzenia mych słów za pomocą Wujka Dobra Rada, ale była parę lat temu taka akcja w naszym kraju, że dwóch facetów z kamerą przeszło na teren lotniska przez dziurę w płocie, by udowodnić, że można się niejako "włamać" na teren lotniska bez żadnych kontroli etc. Skutek? Ich materiał został wyemitowany w telewizji, i władze lotniska wzięły się (mam nadzieję) za poprawę sytuacji. Skutek uboczny? Panowie mieli przegwizdane z racji włamania się i innych takich. I co z tego, że mieli dobre intencje.

U nas jakoś dobre intencje nie wystarczają. A jak inaczej ma zadziałać dziennikarz, chcący ukazać lukę w zabezpieczeniach? Przecież nie zadzwonimy do Królowej Elżbiety, żeby jej powiedzieć "Dzień dobry, włamiemy się do Pani, żeby pokazać, że ochrona jest do bani". I mniejsza o to, czy zarymujemy. Zresztą, nie dodzwonimy się nawet do niej, bo po pierwsze nie znamy numeru, po drugie - jeśli znamy - i tak odbierze ktoś inny. A zadzwonienie do szefa ochrony i poinformowanie go o chęci udowodnienia, że jego ochrona jest żałosna, to byłoby już nieporozumienie..

W Anglii więc można udowodnić błędy dotyczące ochrony i nie ponosić konsekwencji. A u nas?

sobota, 23 maja 2009

Żółta kartka? Tak!

Wojny na spoty ciąg dalszy. I dalej, zamiast przedstawić swoje zalety, najłatwiej jest skrytykować czyjeś wady. Tym razem PiS twierdzi, że rządowi należy się żółta kartka...


Swoją drogą, z całym szacunkiem dla twórców spotu, ale jednego nie rozumiem. Poprzez słowa lektorki "Chcę, żeby Rząd wziął się wreszcie do roboty, dlatego w tych wyborach pokażę mu żółtą kartkę i zagłosuję na Prawo i Sprawiedliwość" rozumiem, że potencjalny wyborca ma zagłosować na PiS, i dzięki temu PiS wygryzie Platformę i przedstawi ekipę spełniającą obietnicę. Jeśli tak, to chyba nie powinniśmy dawać żółtej kartki, a raczej czerwoną, mam rację? No, ale to nie mój problem. Jak już wspominałem, nie zagłosuję ani na jednych, ani na drugich... No chyba, że mnie zaskoczą czymś pozytywnym. Ale i tak nikła szansa ;)

Natomiast Donald Tusk na olsztyńskiej konwencji wyborczej PO powiedział: "Dobry wynik Platformy w wyborach do europarlamentu pokaże, że optymizm może wygrać z pesymizmem, a dobro ze złem" i - uwaga, perełka! - "Jeśli PO wygra, obroni ludzi przed politykami, którzy sprawiają, że ludziom opadają ręce". Nie wiem jak innym, ale mi ręce opadają także (to jest "między innymi") przy politykach Platformy Obywatelskiej... jeśli panowie umiecie nas ratować przed samym sobą, to każcie głosować na kogoś innego...

No, ale nasz premier przynajmniej nie popełnia takich gaf... przynajmniej w obecności prezydenta, niekoniecznie naszego. Chyba, że coś przeoczyłem ;)

piątek, 22 maja 2009

"Polityka montrealna" i inne bzdety..

Każdy, kto oglądał w TVP INFO lub gdziekolwiek indziej dzisiejsze orędzie w Sejmie, usłyszał (lub też nie, jeśli się zagapił), tekst o "niezależnej polityce montrealnej" (dla niesłyszących przytaczam magiczne zdanie: "Czy jednak jest sens rezygnować tak szybko ze złotego, jako naszej narodowej waluty, która daje nam możliwość prowadzenia niezależnej polityki montrealnej?"). Ja rozumiem, że można się przejęzyczyć mówiąc z pamięci, rozumiem, że teleprompter może spłatać figla i wyświetlić tekst przedmówcy lub osoby mówiącej po nas, ale jak można czytając z kartki popełnić taki błąd? Tym bardziej, że z kontekstu pasowało tylko jedno słowo...

Little Jacob rzecze: "Jestem ciekawy kiedy w Polsce będzie rządził ktoś kompetentny, uczciwy i dotrzymujący słowa". Jakby się tak dłużej zastanowić, to chyba jeszcze trochę poczekamy.. jak na razie, to jest tylko walka o stołki, kiełbasa wyborcza, wzajemne podkładanie sobie nóg, kto kogo bardziej oczerni w spocie wyborczym. Kiedyś takie spoty wyborcze, to było coś. Partia przedstawiła rzetelnie program, i starała się z niego wywiązać. Teraz jest na odwrót: partia nierzetelnie przedstawia rywala, i stara się go związać... i tym sposobem PO nam zbrzydziła PiS, PiS zbrzydził nam Platformę, i ja osobiście nie zagłosuję ani na tych, ani na tych. Z Lbiertasem też są same skandale (nie wiem, czy bardziej z winy prezydenta Wałęsy, czy z winy Libertasu, ale fakt jest taki, że skandale są), więc głosowanie na skandalistów u mnie już odpada :P Idąc tym tropem, najprawdopodobniej 7. czerwca będę skłonny zagłosować na Polskie Stronnictwo Ludowe. O!

Po przeczytanych już w tym roku 39 książkach nadeszła pora na pierwszego audiobooka, a zarazem drugą książkę dotyczącą 44. Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tym razem chodzi o "Odziedziczone marzenia. Spadek po moim ojcu" autorstwa samego Obamy. Zapowiada się ciekawie, jak będzie naprawdę, dowiem się jutro w podróży, wsłuchując się w głos lektora...

A w ogóle witam czytających. O czym będę pisał? O wszystkim. Dosłownie. Jakieś wydarzenia z mego życia, polityka, ciekawe newsy, coś fajnego w TV, śmieszna scenka zauważona przeze mnie w drodze do Tesco... Każda rzecz, każda osoba, każde wydarzenie może się znaleźć Pod ostrzałem.